piątek, 22 września 2017

Rok zapuszczania

Kilka dni temu minął rok, odkąd postanowiłam sobie mniej ścinać, bardziej świadomie dbać i zapuszczać swoje włosy.
Udaje mi się to, sukcesy może są niewielkie i ja ich na co dzień oczywiście nie widzę, za to widzę to doskonale po zdjęciach.
Nie używałam w zasadzie nic specjalnego, ot Jantar i woda brzozowa z Isany. Czasem, może wypadało to raz w miesiącu, może dwa olejek Khadi na porost, który mam prosto z Indii, dzięki jednej włosomaniaczce, która postanowiła być "przemytnikiem". Nie testowałam go jeszcze solo pod kontem przyrostu, ale może piżdziernik to będzie dobry czas na jego wypróbowanie.

Do pielęgnacji przyłożyłam się trochę bardziej. Częściej dodawałam oleju do masek i odżywek które zaczęłam wczesywać. Myślę też, że duży wpływ miło tutaj odnalezienie kolejnego olejowego ulubieńca - oleju z awokado, o którym już pisałam.

Póki co, dwa zdjęcia.


I ja wiem, że to drugie wydaje się mniej miarodajne, bo trochę inny kąt zdjęcia, i różna wysokość. No ale przyrost widać, prawda?
I tak, nie jestem osobą której włosy rosną bardzo szybko, no ale rosną. Chociaż to, że przyrost nie jest tak spektakularny, to może być moja wina, i tego że za często podcinam włosy o ten jeden centymetr i tak naprawdę, może byłyby dłuższe w tym momencie, ale na pewno wyglądałyby gorzej.
Może do następnego września uda mi się je zapuścić do pasa? Będę się starać.


Aha. Będzie też o rozjaśnianiu kwasem jabłkowym i chyba najczerwieńszej henny z tych to wybarwiają się na czerwono.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz